Po sukcesie „Strzałów o zmierzchu” Peckinpah szokuje epickim, niezwykle okrutnym widowiskiem z czasów wojny secesyjnej. To zdecydowanie najbardziej malarski, efektowny film reżysera i jednocześnie jeden z najbardziej kontrowersyjnych – rozpięty między dialogiem z klasycznymi filmami Johna Forda (którego Peckinpah bardzo cenił) a nawiązaniem do „Jądra ciemności” (Amerykanin mógłby spokojnie być autorem „Czasu apokalipsy”…).
Banda Apaczów dokonuje licznych mordów – namierzyć ich ma bezwzględny major Dundee (Charlton Heston), który zbiera swoją dziką bandę. Spirala okrucieństwa się nakręca, a Peckinpah tropi źródła ludzkiego zła, dając przedsmak tego, co zrobi w „Dzikiej bandzie” i „Nędznych psach”. Polityczna wymowa filmu, jak choćby sposób ukazania rdzennych Amerykanów, jest tutaj naganna, lecz tak właśnie rodzi się poetyka filmów reżysera, który w kolejnych dziełach na dobre odwróci się od westernowego dziedzictwa, idąc gwałtownie pod prąd.