"Bohdan Smoleń. W cieniu sceny" Ksawerego Szczepanika to przejmujący obraz słynnego artysty kabaretowego, który choć rozśmieszał tysiące Polaków w trudnych politycznie czasach, to sam przeżywał wiele dramatów.
Film zaczyna się od prześledzenia początków kariery Smolenia w świecie kabaretu. Od pierwszych występów na scenie w Krakowie w 1967 r. po słynny festiwal w Opolu w 1980 r. i późniejsze estradowe wyzwania. Smoleń był niezwykle charakterystyczny, potrafił jedną miną rozbawić tłumy i nic dziwnego, że szybko został wypatrzony przez innych kabareciarzy. Tak trafił na Zenona Laskowika, z którym działał w kabarecie Tey.
Laskowik w filmie opowiada o tym, jak w czasach zakłamanej Polski pełnej politycznych i społecznych absurdów udawało im się wyśmiewać rzeczywistość, ośmieszać PRL. Choć prężnie działała cenzura, im udawało się przemycać polityczne wątki do skeczy, co szczególnie widoczne jest na nagraniach z festiwalu w Opolu z 1980 r.
Niezwykle ciekawe jest to, jak reżyser filmu przedstawia relację Smolenia z Zenonem Laskowikiem. Oj, tu nikt nie bawi się w dyplomację. Panowie wydawali się być dobrani idealnie. Laskowik w duecie reprezentował wielkomiejskie społeczeństwo, Smoleń "galicyjskie", trochę małomiasteczkowe. Grał zwykłego, szarego obywatela. Ścierali się, ale z czasem ich relacja stała się bardzo toksyczna, o czym wprost opowiadają bliscy i przyjaciele zmarłego artysty.